Mieli juz do siebie nie pisac. Mialo nie byc kolejnych e-maili, ktore zloza sie pozniej w ksiazke. Ale z przyjaznia nie taka prosta sprawa. Potrzeba rozmowy jest silniejsza od wszelkich postanowien.
Malgorzata Domagalik i Janusz L. Wisniewski znow zaczynaja elektroniczna korespondencje. On w pierwszym liscie pisze: bede cytowal dane, zarzucal Cie faktami, odwolywal sie do nauki, powatpiewal w Twoje dane, albo przyjmowal je z zachwytem. Egoistycznie bede "wysysal" z Ciebie wszystko, czego nie wiem. Bo ja uwielbiam wiedziec. Moze nawet bardziej niz Ty. Ona zas proponuje, by tym razem bylo wiecej o milosci. I jest. Choc rozmawiaja takze o swoich lekturach, wizytach w teatrze, podrozach, wspomnieniach, rodzinnych radosciach i smutkach. Ona opowiada mu o pobycie w Paryzu i rozmowie
z Paulo Coelho; on zafascynowany donosi o teorii, jakoby szczescie zalezalo od dzialania trzech substancji chemicznych i dodaje, ze najwiecej karatow w diamentach przypada na m2 placu, ktory ona widzi z okien hotelu. Rozmawiaja o afrodyzjakach, starych fotografiach, zmyslowym glosie nowej zony Sarkozy'ego. Co chwila odkrywaja, ze patrza na swiat w rozny sposob. I nieodmiennie ich to fascynuje. Ich e-maile sa bardzo osobiste i niezwykle erudycyjne. Czasem prowokujace. Czasem zwyczajnie smutne. Kryje sie w nich takze cos wiecej... Wszak czytelnicy lubia czytac miedzy wierszami.